Czy pamiętacie drodzy Czytelnicy erę kaset VHS kupowanych, a później wymienianych co kilka dni na osiedlowych bazarkach między szczęśliwymi posiadaczami magnetowidów? Przypadała ona na drugą połowę lat osiemdziesiątych i zbiegła się z rozkwitem amerykańskiego kina akcji, które reprezentowane było w tamtych czasach przez Sylvestra Stallone („Rocky”), Jean Claude van Damme’a („Krwawy sport”, „Kickboxer”), Chucka Norrisa („Zaginiony w akcji”) i kilku innych „superbohaterów”. To oni swoimi umiejętnościami w zakresie sztuk walki potrafili pokonywać wszelkie przeciwności losu, nierzadko wybawiając z opresji siebie, ale też pomagając innym.
Niemal każdy młody chłopak marzył wówczas o tym, aby potrafić poruszać się tak jak oni, toczyć zwycięskie pojedynki i nierzadko dać bolesną (oczywiście zasłużoną) nauczkę swoim (najczęściej starszym) prześladowcom. Jak wiadomo - na każdym podwórku znajdzie się ich co najmniej kilku... Takim marzycielem byłem i ja.
W ten sposób zrodziła się moja pasja do sportów walki, a konkretnie – kickboxingu.
Jako dyscyplina skupiająca w sobie elementy zaczerpnięte z klasycznego boksu, japońskiego karate, koreańskiego taekwondo, czy chińskiego kung fu, kickboxing wywodzi się tak naprawdę ze Stanów Zjednoczonych i jest efektem kwitnącej tam mody na dalekowschodnie sztuki walki.
Za początek tej dyscypliny sportu można przyjąć pierwsze zawody zorganizowane w USA, w 1968 roku przez byłego karatekę oraz pomysłowego biznesmena – Mike’a Andersona. Impreza miała na celu zaprezentowanie nowego stylu, który będzie zbiorem wszystkich najbardziej skutecznych a zarazem widowiskowych technik pochodzących ze znanych ówcześnie sztuk walki. Jej zaletą był brak gorsetu zakazów, którymi charakteryzuje się np. karate tradycyjne.
Nowa dyscyplina, zwana początkowo „amerykańskim karate” lub „karate wszechstylowym” jawiła się jako atrakcyjna również ze względu na bardzo duże podobieństwo do realnej, współczesnej walki wręcz. W królestwie biznesu – Stanach Zjednoczonych nie mogło to umknąć uwadze stacji telewizyjnych, które coraz chętniej transmitowały relacje z organizowanych tam zawodów.
„Efektem domina” było rosnące zainteresowanie już nie tylko kickboxingiem uprawianym zawodowo, ale też rekreacyjnie. Wzrost popularności pozwolił tej dyscyplinie w połowie lat osiemdziesiątych uplasować się na siódmym miejscu w gronie najbardziej popularnych sportów w USA.
Jeśli chodzi o polskie podwórko, jako osobę, która w latach osiemdziesiątych zaszczepiła młodym zawodnikom zainteresowanie kickboxingiem wymienić należy Andrzeja Palacza – instruktora Studenckiego Klubu Karate przy Politechnice Warszawskiej. To on „przemycał” podczas prowadzonych treningów techniki swojego autorstwa, które jak się później okazało, bardzo przypominają styl, który w tym samym czasie powoli kształtował się za wielką wodą. Jego determinacja w poszerzaniu profilu ćwiczeń w klubach skupiających się do tej pory wyłącznie na karate, oraz dążenie do rozpowszechnienia nowej formuły walki w salach treningowych w całej Polsce, doprowadziło do oficjalnego uznania kickboxingu jako odrębnej dyscypliny sportowej. Wynikiem dążeń coraz szerszego grona jej zwolenników, dnia 7 lipca 1989 roku został powołany i oficjalnie zarejestrowany Polski Związek Kick Boxingu.
Dziś rodzimymi ikonami tego sportu są wielokrotni mistrzowie świata Marek „Punisher” Piotrowski, Przemysław Saleta oraz Cezary Podraza.
Elementem, który wyróżnia kickboxing spośród innych dyscyplin sportowych jest konieczność bardzo dobrego przygotowania ogólnego, które owocuje ponadprzeciętną kondycją, precyzją wykonywanych ćwiczeń. Te własności w ostatecznym etapie (walka sparingowa lub mecz kickbokserski) są jednoznaczne z umiejętnością przyjmowania ciosów, odpowiednią reakcją na nie oraz bezbłędnym atakiem lub kontrą.
Spośród technik stosowanych podczas walki, wyróżnić można:
Techniki ręczne:
- ciosy proste (ręka lewa lub prawa trafia w cel po linii prostej)
- ciosy boczne, tzw. „sierpowe” lub „zamachowe” (uderzenia zadawane z boku ręką zgiętą w łokciu pod kątem prostym)
- ciosy z dołu, tzw. „haki” (ciosy zadawane z dołu ręką zgiętą w łokciu lub wyprostowaną – w zależności od odległości przeciwnika)
- ciosy back-fist – bardzo mocny i niebezpieczny cios zadany ręką wykonany z obrotu. Ze względu na „siłę rażenia” nie dozwolony w walkach amatorskich.
Techniki nożne
(to one w największym stopniu sprawiają, że kickboxing jest tak widowiskowy):
- front-kick (kopnięcie do przodu)
- side-kick (kopnięcie boczne)
- roundhouse-kick (kopnięcie okrężne, boczne, celowane w żebra lub głowę)
- hook-kick (kopnięcie zahaczające)
- axe-kick (kopnięcie z góry, przypomina uderzenie siekierą – stąd nazwa. Bardzo skuteczne w rozbijaniu obrony przeciwnika)
Każdy dobrze prowadzony trening kicboxingu rozpoczyna się od rozgrzewki, która przygotowuje ciało do intensywnego wysiłku trwającego około 60 minut. Tyle mniej więcej trwa blok 2-3 minutowych ćwiczeń technicznych przeplatany minutowymi przerwami, a zakończony kilkoma rundami dwuminutowych walk sparingowych pomiędzy trenującymi. Wszystkie tak efektownie sfilmowane sceny walk w opisanym na wstępie kinie akcji to tak naprawdę setki godzin poświęconych w (najczęściej) nie do końca ładnie pachnących i czystych salach treningowych.
Ciosy, powodujące natychmiastową utratę animuszu u przeciwnika, wyglądające, jakby na automatyczne i zadawane od niechcenia, to efekt tysiąca powtórzeń jednego określonego ruchu, bądź kombinacji uderzeń. Dopiero po kilku latach sumiennie spędzonych na wydawałoby się monotonnych treningach, wykonywaniu powtórzeń każdego ciosu zadawanego w najprzeróżniejszych konfiguracjach oraz godzinach sparingów czy też pierwszych amatorskich potyczek, zawodnik ma prawo poczuć się nieco pewniej. Doświadczenie zacznie być widoczne w swobodniejszym i bardziej płynnym sposobie poruszania się, czy też mniej chaotycznych reakcjach na zwroty akcji w trakcie samego pojedynku.
Na tym właśnie etapie, kiedy zaczynamy „czuć” ten sport i dociera do nas, że być może staliśmy się nieco lepsi od początkujących kolegów i jesteśmy w stanie w miarę prawidłowo wykonać kilka ciosów, bądź też mamy już na koncie kilka zwycięskich pojedynków, bardzo istotnym elementem jest POKORA I SZACUNEK wobec PRZECIWNIKA. Ich brak połączony z młodzieńczą brawurą skutkować może bolesnym zaskoczeniem, że przeciwnik stojący naprzeciw nas (lub najczęściej w takich momentach już NAD nami...) jednak nie okazał się tak „zielony” jak z góry założyliśmy, lub też zwyczajnie nie jesteśmy jeszcze tak dobrzy, jak nam się wydawało.
Osobiście zaliczyłem taką lekcję po dwóch latach treningów i uważam, że była to jedna z najlepszych lekcji zarówno sportowych, jak i życiowych.
A cios i efekt „zgaszonego światła” pamiętam do dziś...
Najlepszym sposobem na sprawdzenie swoich umiejętności są dość często organizowane turnieje, podczas których pogrupowani wagowo uczestnicy mogą walczyć o rozmaite trofea, lub w zależności od organizatora i rangi wydarzenia, tytuły mistrzowskie.
Każda walka trwa do pięciu rund (wg ustaleń) a każda z rund dwie minuty.
Zawody organizowane są według trzech regulaminów:
Semi-contact: tu preferowana jest szybkość, technika i precyzja uderzenia. Sędziowie przerywają walkę po każdym prawidłowo zadanym i trafionym ciosie jednocześnie przyznając punkty. Zabronionym jest nokautowanie przeciwnika. Miejscem potyczki jest mata lub parkiet.
Light-contact: forma pośrednia pomiędzy semi i full-contactem. Walka ma formę ciągłą i toczona jest na parkiecie lub w ringu. Tutaj, podobnie jak w semi-contakcie zabroniony jest nokaut przez uderzenie w głowę.
Full-contact: najbardziej wyczynowa forma kickboxingu. Ciosy zadawane są z pełną siłą, co może skutkować nokautem (który jest dopuszczony). Koniecznym jest bardzo dobre przygotowanie zarówno pod kątem kondycyjnym jak i umiejętności. Walka może toczyć się tylko w ringu.
Przystępując do zawodów niezbędnym jest uprzednie przeprowadzenie i udokumentowanie badaniami lekarskimi stanu zdrowia pozwalającego na udział w pojedynkach. Każdy z uczestników musi być wyposażony w rękawice typu bokserskiego, kask, suspensorium, ochraniacze na golenie i stopy oraz ochraniacz na zęby. Wszystkie te elementy sprawdzanie są dokładnie przez sędziego przed dopuszczeniem do walki.
Jako uczestnik kilku wyżej opisanych imprez sportowych, dodam w ramach ciekawostki, że nieodzownym elementem takich wystąpień jest trema, która nie pomija nikogo.
Zawodnicy, którzy przed pojedynkiem prezentują się na ważeniu sprawiając wrażenie niezniszczalnych, kilkanaście minut później zwykle spotykając się przypadkowo przy toaletach, narzekają na „wyjątkowe tego dnia” problemy wywołane nadaktywnym układem trawiennym... a będące zwyczajnym efektem stresu. Można łatwo domyślić się zatem, dlaczego profesjonaliści posiłkują się wsparciem psychologów przygotowując się do walk o pasy mistrzowskie.
Podsumowując, jako były zawodnik (podopieczny Trenera Cezarego Podrazy – 7-krotnego Mistrza Świata w kickboxingu) z 22 letnim stażem jestem zdania, że dyscyplina, którą wybrałem, każdemu jest w stanie dać coś innego, niezależnie od wieku, w którym rozpoczyna taką swoją przygodę.
Dotyczy to tak dziecka pełnego energii, potrzebującego ujścia dla swojego ADHD, poprzez młodzież głodną splendoru płynącego z wygranych pojedynków, a kończąc na statecznych głowach rodzin, czy nawet seniorach rodu, chcących zachować sylwetkę i formę do najpóźniejszych lat.
Kickboxing jest w stanie zaspokoić każde z tych pragnień i być źródłem ogromnej satysfakcji niezależnie od motywu.
Dla mnie sztuki walki stanowią ujście dla codziennego stresu, dają poczucie pewności siebie, zapewniają wewnętrzny spokój a także poczucie bezpieczeństwa, ale przede wszystkim kickboxing jest niezmiennie źródłem dziecięcej radości chłopca z ery filmów na VHS.
Patryk Klaus
…
Poprzez artykuły w portalu oraz w magazynie Zegarki i Pasja pragniemy zachęcać do odkrywania fascynującego świata zegarmistrzostwa. Z ulubionym zegarkiem na ręku można przecież robić wspaniałe rzeczy! Niniejszy artykuł ukazał się w drukowanym magazynie Zegarki i Pasja wydanie na 4. kwartał 2019 roku w ramach cyklu „Pasja” - inspirujących publikacji o tym, „co nas kręci”.
Artykuł ukazał się w drukowanym kwartalniku – Magazyn Zegarki i Pasja NR 11
Redakcja Zegarki i Pasja